literature

Rdz. 17

Deviation Actions

19Skejciara10's avatar
Published:
211 Views

Literature Text

"Jeden Miecz, Jeden Właściciel"

Gdy podniosła powieki, jej tęczówki narażone były na oślepiające światło jarzeniówek, przez które Seira natychmiast zamknęła oczy. Czuła ból w plecach i brzuchu. Nie mogła oddychać. Nawet przy przymkniętych powiekach, świat wirował. Klatka piersiowa unosiła się szybko i nierówno. Ciało było odrętwiałe i obolałe. Stało się ciężkie. Brunetka jęknęła cicho. Nagle poczuła dłoń na swojej ręce. Zadrżała. Nie miała nawet siły otworzyć oczu ponownie, by ujrzeć osobę, która jej towarzyszyła. Toteż delikatnie dotknęła palcami ręki nieznajomego. Po samej dłoni nie zorientowała się, choć ona dotykała jej dość często. Seira przesunęła palcem na przedramię osobnika. Westchnęła z bólem, czując dobrze rozwinięte mięśnie, które osoba napięła, czując dotyk dziewczyny.
- Renji… - wyszeptała, z trudem łapiąc oddech. Zaraz potem jęknęła cicho.
- Cii… Nic nie mów. – usłyszała głos szkarłatnowłosego. Czarnooka zsunęła dłoń po jego ręce, na udo. Z bólem je pogłaskała. Zaraz potem wsunęła rękę dalej. Renji podskoczył lekko.
- Cholera, prawie umierasz ale o głupotach to myślisz. – mruknął. Brunetka wymusiła uśmieszek na twarzy.
- Muszę poczuć, czy dalej jest na swoim miejscu. – szepnęła.
- No wybacz, to nie ja dostałem kopniaka w jądra. – odparł porucznik.
- Wszystko przed tobą. – rzekła lekko czarnooka.
- Nie zrobiłabyś tego. – parsknął Renji. Seira milczała przez moment. Oddychała nierówno.
- Fakt. Nie zrobiłabym tego. – odparła po chwili. Porucznik westchnął z lekkim uśmiechem.
- Odstępy pomiędzy myśleniem a twoimi wypowiedziami są coraz dłuższe. To efekt zmęczenia, czy głupoty? – zapytał nagle. Seira otworzyła powoli oczy.
- A dostałeś kiedyś porządnego kopa na twarz? – odparła szybkim pytaniem. Porucznik ułożył ręce na udach.
- To chyba zmęczenie. – wywnioskował, po czym podniósł się z miejsca.
- Dokąd idziesz? – Seira podniosła się lekko, lecz ból sprowadził ją z powrotem. Renji dotknął jej policzka.
- Jestem porucznikiem, mam swoje obowiązki. – szepnął. Kusanagi przełknęła ślinę, próbując już nic nie mówić. Mięśnie przy jej szyi zaczęły pracować z nerw. Pragnęła, by Renji został przy niej. Przecież nie mogła mu tego powiedzieć ot tak. Seira odwróciła twarz. Szkarłatnowłosy wyszedł bez słowa. Zostawił dziewczynę samą. Czarnooka westchnęła cicho. Pamiętała moment upadku na splamioną krwią posadzkę. Tuż obok ciała zamordowanego wcześniej przez siebie samą oficera. Dokonała tego. Zabiła prawdziwego shinigami. Ciągle zastanawiała się nad tym, jak to zrobiła? W owym momencie, gdy mężczyzna wbijał jej miecz w brzuch, brunetka czuła, że to koniec. Jednak siła woli była mocniejsza. Być może to ona pokonała oficera, wspierana przez wykrwawiające się ciało Seiry. Czarnooka powoli ułożyła zbolałe dłonie na brzuchu. Przesunęła delikatnie palcami po bandażach. Uniosła się lekko, by ocenić sytuację. Biały materiał, prawie w stu procentach pokryty był czerwoną mazią. Seira opadła z powrotem na łóżko. Sama zaczęła się dziwić, że to przeżyła. Przecież miecz przebił ją na wylot. Jak to możliwe, żeby nie uszkodził żadnego organu? Brunetka nie wierzyła w to, że dalej kroczyła po tym świecie. Zaraz nowe myśli zalały jej umysł. Zastanawiał ją fakt, jak może umrzeć, skoro już nie żyje? Naraz jednak przyjemne uczucie przymknęło powieki dziewczyny. W jednym momencie Seirze zrobiło się niezwykle dobrze. Poczuła się bezpiecznie, jak dziecko w objęciach matki, która tuli je i broni przed wszelkim złem świata. Brunetka odetchnęła spokojnie. Przesunęła dłonie na obwiązaną klatkę piersiową i złożyła je na niej. Błogi uśmiech zagościł na jej ustach. Policzki z bladych przybrały kolor rumiany. Oddech czarnookiej wyrównał się. Czy to zasługa mężczyzny, który był przy niej, gdy ta leżała bezbronna w śpiączce, nie świadoma niczego? Czy po prostu słodka ulga, że mogła jeszcze pożyć w świecie shinigami? A może fakt, że przeżyła i dalej może utrzymywać potajemny „związek” ze swoim porucznikiem? Dwa, z trzech możliwych wyborów dotyczyły mężczyzny. Uspokojone myśli Seiry płynęły, niczym zrównoważony nurt błękitnej wody, skierowany w nieznane. Dziewczyna nie stawiała sobie żadnych pytań. Nie szukała odpowiedzi na te zadane już wcześniej. Jej refleksje nie były skierowane w żadną ze stron. Nie było strachu, nie było przejęcia, nie było radości… Jedynie spokój. Ukojona tym odczuciem Seira, usnęła. Ręce zsunęły się jej poza teren łóżka. Wyglądała, jakby odeszła. Płytki oddech sygnalizował jedynie życie dziewczyny.
Renji nie był zadowolony z tego, że opuścił Seirę. Sam odczuwał dziwne wrażenie, jakby musiał teraz być przy niej w tej sytuacji. Druga strona jego egzystencji podpowiadała mu, że zrobił już dla niej wystarczająco wiele. Porucznik wcale nie musiał wychodzić ze szpitala. Mógł zostać, mógł trzymać bladą, delikatną jak piórko dłoń dziewczyny i przekomarzać się z nią o błahostki. Mógł patrzeć, jak powoli w jej ciało wraca życie. Nie zrobił tego. Wewnętrzna siła prowadziła walkę z sercem. Rozum mówił co innego. Renji wmawiał sobie, że to, co łączy go z Seirą to tylko niewinna zabawa. Jedynie seks, bez żadnych zobowiązań. Poza tym, Renji z pełnym przekonaniem mówił sobie, że Seira uważa tak samo. Przecież nienawidzili się. On jej za „niewyparzony jęzor”, który tak naprawdę bawił go i nawet podniecał. Ona jego za „upokorzenie” którego doznała w Akademii Shinigami. Właściwie to ono przyczyniło się do tego, że brunetka zdała wszystkie testy. Ta jej determinacja spowodowana przegraną z porucznikiem. Renji szedł korytarzem, w kierunku w swojej kwatery. Tego dnia pogoda była już zupełnie inna. Niebo rozświetlały promienie słońca, zaś białe, kłębiaste chmury płynęły po nim jak kwiatki po wodzie. Ciepły wiatr delikatnie poruszał szkarłatnymi kosmykami, upiętymi wysoko w górze i czarnym strojem shinigami. Renji odsunął drzwi. Półmrok panował w pomieszczeniu. Promienie słoneczne próbowały przebić się przez zasłonięte okno. Szkarłatnowłosy oparł się o drzwi. Ogarnął wzrokiem lekki nieład w pokoju. Pościel leżała tak, jak mężczyzna zostawił ją gdy wstał. Renji westchnął głęboko. Ruszył powoli w stronę łóżka, by je zaścielić. Wtedy jego wzrok przykuło czarne kimono, leżące na stoliku. Abarai wyprostował się lekko. Spojrzał na dziwny pakunek. Ubranie było zwinięte, jakby coś się w nim znajdowało. Porucznik ostrożnie poszedł w kierunku stołu, przygotowany na najgorsze. Powoli rozsunął palcami czarny materiał. Wtedy go ujrzał. Miecz Kusanagi no Tachi leżał owinięty w kimono mężczyzny, który zginął spod tego ostrza. Smugi krwi widniały jeszcze na katanie. Renji zrobił dziwną minę.
- Po co mi on? Kyo chyba coś pokręciła. – mruknął sam do siebie, po czym pewnie wyciągnął rękę ku rękojeści Trawosiecza. Już miał go chwycić w dłoń, jednak odskoczył. Zwyczajnie poradził go prąd. Zaskoczony Renji złapał się za nadgarstek, który trochę mu zdrętwiał.
- Co jest do cholery? Czy ze mną wszystko jest w porządku? – myślał. Przyklęknął przy stole, układając łokcie na blacie. Przyglądał się mieczowi, jakby czegoś w nim szukał.
- Skąd to napięcie? – zapytał sam siebie, oczekując odpowiedzi, której jednak nie dostał. Abarai zamyślił się głęboko. Ostrze nagle zamigotało przez moment. Zaraz potem pojawiło się wokół niego jakby kilka elektrycznych zygzaków. Mimo tego, materiał w którym ostrze leżało, nie został spalony ani też w jakikolwiek sposób zniszczony. Renji ponownie wyciągnął dłoń. Bardzo powoli kierował ją w stronę miecza. Już miał dotknąć rękojeści, lecz nagle ułożył dłoń płasko. Przyklęknął ponownie. Spojrzał na pozłacaną rękojeść Trawosiecza. Ponownie kilka małych zygzaków zaświszczało pod ręką mężczyzny.
- Co ona z nim zrobiła? – pomyślał Renji i podniósł się z klęczek. Oparty o stół wisiał nad ostrzem. Ten problem zaintrygował go do tego stopnia, że porucznik nie mógł skupić się na niczym innym. Zaraz też dojrzał małą kartkę, wystającą spod materiału. Renji wziął ją w rękę i rozwinął.
- „Sam się przekonaj, że tego miecza nie można po prostu podnieść. Kyo.” – brzmiała wiadomość. Szkarłatnowłosy zmarszczył czoło.
- Przeklęta gówniara. – warknął pod nosem. To nie zmieniało jednak faktu, że ciągle zastanawiał się nad mocą tego miecza, który przecież wyglądał jak zwykła katana. W końcu jednak nie wytrzymał. Musiał coś sprawdzić. Owinął ostrze z powrotem w czarny materiał i podniósł je w górę. Mimo wszystko prąd dalej przepływał przez jego ręce.
- Cholera, cholera, cholera… - klął pod nosem porucznik, po czym wprost wybiegł ze swojego pokoju, kierując się prosto do szpitala.
Kyo, zaniepokojona losem Seiry postanowiła odwiedzić towarzyszkę w szpitalu. O wyczynie czarnookiej mówiła cała 5 i 6.Dywizja. No i oczywiście 3.Dywizja, nie wyłączając kapitana Ichimaru i porucznika Kiry. Ciemna blondynka poczuła się dziwnie przez to, co uczyniła podczas walki Seiry. To był jednak impuls. Tyle krwi i morderstwo z zimną krwią. Lecz dlaczego Kyo wbiła się akurat w osobę Ichimaru? Obok było przecież tylu innych mężczyzn, a ona wybrała tego jednego, z wiecznym uśmieszkiem na twarzy, zamkniętymi oczami i dziesięcioma kilogramami niedowagi. Wykolczykowana dziewczyna odczuwała słodki strach przed tym, co będzie jeżeli spotka swojego kapitana tuż po tym zajściu. Przez cały dzień unikała go jak ognia, a przecież ten moment kiedyś nastąpić musi. Kyo jednak wolała odroczyć to na najpóźniejszy termin. Niestety. Wychodząc zza rogu, zauważyła szarowłosego, idącego beztrosko w jej stronę. Zdezorientowana Kyo ukryła się z powrotem za ścianą.
- Nosz kurwa mać… Trzeba mieć pecha jak ja. – klęła w myślach. Zaraz jednak ciemna blondynka wzięła głęboki wdech.
- Raz się żyje. – mruknęła i wyszła zza ściany. Ichimaru opierał się o nią ręką. Kyo wpadła prosto na niego. Dziewczyna prześlizgnęła wzrokiem po twarzy kapitana i po jego ręce. Ta wydała jej się przeraźliwie chuda. Kyo wzdrygnęła się lekko. Znów spojrzała na twarz mężczyzny. Oczywistym faktem było to, że Ichimaru miał na ustach ten swój uśmieszek, a jego oczy były zamknięte. Suki cofnęła się krok w tył.
- Przepraszam. – szepnęła.
- Za? – Ichimaru zmierzył wykolczykowaną dziewczynę wzrokiem.
- Chcę przejść. – Kyo zrobiła głupią minę. Szarowłosy skrzyżował ręce i oparł się barkiem o ścianę, dalej nie schodząc dziewczynie z drogi.
- Dokąd to panienka spieszy się tak wcześnie? – zapytał, zwracając twarz ku niebu.
- Do szpitala. – odparła lekko ciemna blondynka. Ichimaru zaśmiał się pod nosem.
- Do tej małej Kusanagi? – zadał kolejne pytanie. Kyo znowu zrobiła głupią minę.
- Tak, właśnie do niej. – mruknęła. Ichimaru uśmiechał się dalej. Milczał. To spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych. Przynajmniej według Kyo.
- Kapitanie Ichimaru… Spieszy mi się… - powiedziała po chwili, chcąc jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Gin przesunął się lekko.
- Gdy wrócisz, zajrzyj do mnie. – powiedział, po czym odbił się od muru i ruszył w kierunku swojej kwatery. Kyo odwróciła się za nim. Patrzyła jak odchodzi. Chciała coś powiedzieć. Wykręcić się. Nieznana, wewnętrzna siła jednak powstrzymywała ją od tego. Usta lekko zadrżały. Ciemna blondynka odprowadzała kapitana wzrokiem do samego końca, aż mężczyzna w końcu zniknął jej z pola widzenia.
- Cholera… W co ja się wpakowałam? – mruknęła sama do siebie i ruszyła w kierunku szpitala, gdzie wcześniej planowała się udać.
Renji wbiegł do izby, w której leżała Seira i rzucił miecz na stolik. Ręce mu drżały. Ciało potraktowane prądem odrętwiało lekko. Szkarłatnowłosy oddychał szybko próbując odzyskać czucie w rękach. Wtedy spojrzał na nią. Zamarł. Leżała tak, z rękami zwieszonymi w stronę podłogi. Usta miała lekko uchylone. Twarz Seiry miała różany kolor. Oddech zaś ledwie widoczny. Renji stanął nad dziewczyną. Ta nie dawała znaku życia. Porucznik zadrżał.
- Sei… - szepnął. Ujął jej dłoń. Była chłodna i wiotka. Usta mężczyzny zadrżały. Renji pogłaskał delikatnie nadgarstek dziewczyny.
- Sei… Seira… - szeptał, z czasem mocniej ściskając jej rękę. Próbował nie panikować. Jego umysł ogarnęła jednak rozpacz. Umarła. Wykrwawiła się. Renji zacisnął zęby. Miał do siebie wyrzuty. Zostawił ją, podczas gdy powinien się nią opiekować. Uniósł się honorem, a ona po prostu umarła. Porucznik nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Naraz lekki wiatr wkradł się do izby. Zabujał długimi kosmykami mężczyzny.
- Seira… Do jasnej cholery… - porucznik nie mógł powiedzieć nic więcej. Jego gardło wiązał jakby niewidzialny sznur. Renji pochylił się lekko nad uchylonymi ustami brunetki. Musiał pocałować je po raz ostatni. Jeszcze raz poczuć ich delikatność. Mężczyzna musnął łagodnie wargi Seiry ustami. Te nagle przymknęły się lekko. Renji westchnął. Złożył pewniejszy pocałunek. Brunetka mruknęła coś przez sen. Abarai uśmiechnął się delikatnie. Ostrożnie wsunął język między wargi Seiry. Kusanagi musnęła go swoim językiem. Renji przysiadł na łóżku. Powoli penetrował usta dziewczyny. Odczuł niesamowitą ulgę, kiedy tylko Seira zareagowała na pocałunek. Zupełnie jakby ktoś przycisnął go na początku kamieniem, a potem go z niego zdjął. Czarnooka powoli uniosła ręce, nie podnosząc powiek. Zarzuciła je na szyję mężczyzny. Po uczesaniu rozpoznała kto to. Nagle umknęła jego ustom. Złapała oddech, by znowu móc się namiętnie całować. Delikatnie ugięła nogę w kolanie. Dłoń szkarłatnowłosego natychmiast prześlizgnęła się po ciele brunetki. Renji zupełnie zapomniał, gdzie się znajduje. Że każdy może ich nakryć. Że Seira jest jeszcze słaba. Ona również nie czuła oporów. Usta porucznika zsunęły się na szyję czarnookiej. Dziewczyna jęknęła cicho. Renji muskał wargami skórę Seiry i od czasu do czasu delikatnie gładził dłonią jej policzek. Widok bandaża splamionego krwią przywołał go nieco do rzeczywistości. Choć bardzo pragnął kochać się w owym momencie z czarnooką, musiał sobie odpuścić. Prześlizgnął ustami po policzku brunetki na jej usta, by znowu całować jej wargi i penetrować przestrzeń między nimi językiem. Dziewczyna nieco otępiała pod wpływem środków przeciwbólowych i jeszcze nie rozbudzona odwzajemniała gorące pocałunki. Jej ciało drżało lekko. Z bólu i podniecenia. Renji natomiast nie przerywał. Nie umiał. Pragnął jej. Jedyne co mógł, to obdarować ją pocałunkami. W tym momencie Kyo stanęła w drzwiach. Urzekł ją widok, jaki ujrzała. Mężczyzna pochylał się nad leżącą dziewczyną, ona zaś obejmowała go za szyję. Całowali się gorąco, jakby nie widzieli się przynajmniej rok. Wątpliwości były całkiem rozwiane. Kyo jednak znudziła się czekaniem. Czułości nie miały końca. Ciemna blondynka kaszlnęła dość głośno. Renji gwałtownie poderwał się z miejsca. Jego serce załomotało w piersi. Seira otworzyła oczy. Chciała się podnieść. Ból sprowadził ją z powrotem. Brunetka wydała z siebie krzyk. Kyo podbiegła do niej.
- Cholera… Nie skradaj się tak. – warknął Renji. Kyo posłała mu lekki uśmieszek.
- Gdybym tego nie zrobiła przeleciałbyś ją w szpitalu. – mruknęła.
- Weź się zamknij. – Seira odzyskała dech po potężnej dawce bólu. Suki zaczęła się śmiać głośniej.
- A nie zrobiłbyś tego? – zapytała prosto z mostu. Seira sama chciała usłyszeć odpowiedź. Spojrzała na Renji’ego. Porucznik speszył się lekko. Delikatny rumieniec prześlizgnął się po jego twarzy.
- Właściwie to co tu robisz? – czarnooka postanowiła zapytać go potem. Teraz musiała mu pomóc wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji. No i fakt, że Kyo ich przyłapała. Seira nie miała pojęcia, że wcześniej Renji przypadkowo się wygadał.
- Przyszłam zobaczyć co z tobą. Ale widzę że wszystko w porządku. – Suki z trudem powstrzymywała śmiech. Renji wstał. Ta sytuacja nie była dla niego korzystna. Porucznik usiadł na krześle i skrzyżował nogi. Seira przyglądała mu się ukradkiem. Renji natomiast unikał jej wzroku. Brunetka jednak nie odpuściła. Goniła jego spojrzenie, aż w końcu złapała je. Porucznik uśmiechnął się lekko.
- Sei… Zabiłaś tego frajera, wiesz? – Kyo klasnęła w ręce.
- Ta… Ale gnojek zdążył mnie mocno poharatać. – mruknęła Kusanagi, po czym podniosła się powoli do siadu. Wtedy zobaczyła na stoliku przy łóżku swój miecz. Uśmieszek pojawił się na jej ustach. Renji obserwował. Miecz i twarz brunetki. Dziewczyna wyciągnęła dłoń. Kyo również patrzyła. Czarnooka przesunęła delikatnie palcem po ostrzu. Nic się nie stało. Abarai zrozumiał.
- Słucha tylko jej. Nikt inny nie może go dotykać. – myślał. Kyo zmarszczyła brwi.
- Pewnie już mu przeszło. – powiedziała. Seira spojrzała na nią z głupią miną.
- Co mu przeszło? Renji’emu? Nie… On dalej jest jaki jest, czyli niezbyt kumaty. - machnęła ręką. Abarai wstał. Szybkim krokiem podszedł w stronę Seiry. Ta zamarła.
- Żartowałam? – pisnęła, gdy ten się zbliżył. Renji spojrzał na ostrze, po czym zwrócił wzrok na twarz brunetki.
- Co? – zapytał, jakby zupełnie nie słyszał co dziewczyna mówiła.
- Nic, nic. – Seira pokręciła przecząco głową. Kyo zaśmiała się cicho.
- Widzę… - szepnęła.
- Może i jestem niezbyt kumaty… Ale nie tańczę ze szczotką. – Renji usiadł na łóżku. Seira skrzywiła lekko usta.
- Skąd wiesz? – zapytała szybko.
- Jakby nie patrząc… Kira jest moim przyjacielem. – westchnął porucznik. Seira nie mówiła już nic więcej. Kyo zaś pokładała się ze śmiechu. Zaraz jednak wstała.
- Dobra gołąbeczki. Zostawiam was samych, tylko nie gruchajcie zbyt głośno bo tu dobra akustyka jest. – mówiła ze śmiechem. Renji posłał jej chłodne spojrzenie. Seira natomiast westchnęła głośno.
- Kyo… - szepnęła.
- Hm? – ciemna blondynka stanęła w drzwiach.
- Jak tylko wyjdę… Skopię ci dupę. – warknęła czarnooka. Suki spoważniała. Podrapała się tępo w głowę.
- Chyba jednak wolę nie. – powiedziała, udając zamyśloną.
- Więc zamknij się i wypad. – Seira machnęła ręką.
- No dobrze, już dobrze. – Kyo z lekkim uśmieszkiem opuściła izbę. Zaraz jednak wróciła.
- Czego jeszcze chcesz? – Seira załamała ręce. Renji’ego rozbawiła ta sytuacja.
- Ja? – Kyo zaczęła się zastanawiać. – W sumie nic. – zaśmiała się tępo i wyszła. Seira spojrzała na szkarłatnowłosego. Ten śmiał się pod nosem. Brunetka uniosła się lekko.
- Z czego się rżysz? – zapytała lekko poirytowana.
- Trzeba było przyjść do mnie, jeżeli nie masz z kim tańczyć. – powiedział nagle, krzyżując ręce.
- Wiesz co, Renji? – Seira przysunęła się do mężczyzny.
- Hm? – ten zmierzył dziewczynę wzrokiem.
- Ty jednak jesteś głupszy niż myślałam. – mruknęła. Renji przysunął się jeszcze bliżej czarnookiej. Ta zadrżała.
- Może i tak… - szepnął. – Ale pomyśl, jaki ze mnie napalony głupek jest. – powiedział ciszej i musnął jej ucho ustami. Czarnooka zadrżała. Zaczęła szybciej oddychać, co wywołało ból. Znowu krzyknęła głośno i chwyciła się za brzuch.
- Trzymaj swojego towarzysza na uwięzi. – szepnęła.
- Będzie trudno, ale nie mam wyboru. – Renji dotknął palcami obandażowane piersi dziewczyny. Brunetka wodziła wzrokiem za jego dłonią.
- Sei… - porucznik udał zamyślonego.
- Hm? – mruknęła czarnooka.
- Naprawdę uważasz mnie za głupiego? – zapytał mężczyzna, krzyżując ręce. Seira przygryzła ponętnie wargi. Podniosła się w miarę możliwości.
- Jesteś kretynem… Nienawidzę cię. – szepnęła, po czym zachichotała mu do ucha. Renji poczuł, że jego ciało zadrżało. Dziewczyna przesunęła palcami po jego klatce piersiowej. Szkarłatnowłosy ujął delikatnie dłoń Seiry i przyciągnął ją do swoich ust. Musnął zewnętrzną stronę jej ręki wargami. Zaraz potem, powoli skierował dłoń brunetki w stronę miecza. Czarnooka zadrżała. Patrzyła to na twarz mężczyzny, to na swoją rękę. Szkarłatnowłosy bardzo powoli ułożył dłoń Seiry na ostrzu miecza. Swoją rękę zaś trzymał na jej. Brunetka westchnęła cicho. Renji spojrzał ukradkiem na jej oczy. Usta dziewczyny drżały. Porucznik zsunął rękę na ostrze. To zamigotało. Seira przyglądała się temu badawczo. Renji trzymał swoją dłoń na mieczu i nic się nie działo.
- Zabierz rękę. – poprosił cicho. Brunetka powoli wykonała polecenie. Rozległo się ciche trzaśnięcie. Renji cofnął dłoń. Zaczął rozmasowywać sobie nadgarstek.
- Kopie… - warknął. Czarnooka patrzyła to na mężczyznę, to na miecz. Chwyciła rękę mężczyzny i sama zaczęła ją masować. Szkarłatnowłosy spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
- Jest tylko mój… Nie lubi innych. – podsumowała Seira. Renji ponownie zwrócił wzrok na miecz. Ten migotał nikłym światłem.
- Unikatowy… Jak ty. – pomyślał, po czym zabrał rękę z uścisku dziewczyny. Nie powiedział już ani słowa. Seira spojrzała na niego z lekkim rozczarowaniem w oczach.
- Idziesz już? – zapytała cicho. Renji uśmiechnął się nieznacznie. Dotknął palcami policzka brunetki.
- Nie. Mam dużo czasu. – szepnął, po czym delikatnie musnął ustami czoło Seiry. Czarnooka westchnęła cicho i ułożyła się z powrotem na łóżku. W obecności Renji’ego czuła się bezpieczniej. Mogła spokojnie spać. Nie mogła go jednak poprosić wprost, żeby został. Choć słowa same cisnęły się jej na usta, nie mogła.
- Zostanę tak długo, jak będzie trzeba. – szepnął nagle mężczyzna. Seira uśmiechnęła się pod nosem. Przymknęła powieki. Otulona jego bliskością, trzymając dłoń w jego objęciach odpłynęła do innego świata.
Rozdział 17
© 2009 - 2024 19Skejciara10
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In